czwartek, 16 października 2014

Szesnasty

Sylwia, lat 24. W dniu swoich dwudziestychczwartych urodzin czuję, że przekraczam pewną barierę, a dzisiejszy dzień jest dla mnie przełomowy i biorę pełną odpowiedzialność za swoje słowa.


Z całą pewnością takich małych-dużych przełomów przede mną jeszcze tysiąc, a kilka całkiem istotnych już za mną. Domyślam się również, że co roku z różnych względów będę uznawać dzień swoich urodzin za czas skłaniający do podobnych refleksji i podsumowań, w końcu robię się coraz starsza, a problemy coraz poważniejsze - taaa, znacie to? Być może dlatego, że w ostatnim czasie spotkało mnie wiele niespodziewajek (to te nowe i nieznane) i niespodzianek też (pozytywy, staram się nie popadać w pesymizm!), miałam okazję sporo się o sobie dowiedzieć. Pomimo, że obecnie "jeżdżę na rowerze jak dziecko we mgle" i dopiero szukam swojego miejsca, po omacku sprawdzając które ścieżki warto wybrać, a których unikać, to nie żałuję niczego, bo wierzę że właśnie na takim bogactwie doświadczeń polega rozwój.

Powracając jednak do stanu ducha, czasu i miejsca, w którym obecnie się znajduję, nieuchronnie zmierzam ku pewnej konkluzji tego łapiącego za serce i duszącego w gardle niczym sok z cytryny (tak, to ten moment, w którym sięgam po chusteczkę) zlepku liter, wyrażających moje dojrzalsze niż rok temu (mam nadzieję!) myśli: sobie oraz Wam, życzę wielu pozytywnych ludzi wokół siebie, bo to naprawdę pomaga odnaleźć w sobie siły, o które się nawet nie podejrzewacie. Uwaga, teraz się zrobi jeszcze bardziej sentymentalnie, bo chciałabym wszystkim bardzo podziękować za pomoc. Ci, którzy to przeczytają, na pewno będą wiedzieli - tak to do Was! <3


I być może jest to kolejny banał, którym smiem Was dzisiaj uraczyć znad swojego kubka z kawą ale korzystając z okazji, że mam urodziny, nawet nie będę próbowała się powstrzymywać, ponieważ płynie to z mojego wnętrza i nie cytuję (o dziwo) w tym momencie żadnego podręcznika pozytywnego myślenia, czy innego domowego poradnika wzorowej gospodyni: trzmajcie kciuki, żeby nie zbrakło mi odwagi do relizacji marzeń, podejmowania ryzyka i postawienia wszystkiego na bądź co bądź jedną i kto wie czy nie najsłuszniejszą kartę. Wiedzcie również, że zupełnie szczerze tego samego powera życzę i Wam.

Ponieważ nie mam obecnie nowych zdjęć, postanowiłam wrzucić autoportret, który o ile mnie pamięć nie myli, jeszcze nie gościł na blogu.

Ściskam, S.


1 komentarz:

  1. można wiedzieć co studiujesz/studiowałaś? bardzo ładnie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń